Kolejny dzień bez sprecyzowanych planów. Ruszam tropem odwiedzonych niegdyś miejsc. Zaczynam od Chandi Chowk gdzie docieram autobusem (10 INR) z zamiarem uzupełnienia zakupów. Można tam kupić wszystko tylko nie to czego szukam. Właściwie już przed wyjazdem postanowiłem przywieźć figurkę tańczącego Sziwy. Ta, która mi się spodobała na Pahar Ganj kosztowała 450 INR - do tego była dostępna w sklepie, w którym przepłaciłem za kadzidełka, ale honor nie pozwolił mi tam zawitać ponownie. Przemierzam uliczki Chandi Chowk przepychając się między rikszami wożącymi turystów. Są tu ich całe wycieczki co nierzadko powoduje korki i zatory.
Wracając zjadam mandarynki na schodach Jama Masjid, którego nawet nie oglądam wewnątrz. Podobnie zresztą jak pobliskiego Czerwonego Fortu i szpitala dla ptaków. To były moje pierwsze cele podczas pierwszego pobytu w Indiach. Wracam na Pahar Ganj autobusem, zostawiam drobne zakupy w pokoju, a wieczorem udaję się pieszo na wycieczkę do Connaugh Place. O dziwo zawsze wydawało mi się, że jest znacznie dalej od Main Bazaar. Connaugh Place to ekskluzywna część Delhi, mimo, iż właśnie jest tu wielki plac budowy. Prawdopodobnie powstaje nowa linia metra. Wokół placu mieszczą się sklepy znanych projektantów mody, porządne restauracje i zachodnie snack bary. Przemierzywszy plac wokół cylindrycznych zabudowań wracam ciemną uliczką wzdłuż torów kolejowych, gdzie w świetle świeczek funkcjonują mini stoiska z filmami i pismami porno. Oczywiście, jest to proceder zakazany - stąd konspiracja - jak zwykle w Indiach mało dyskretna.