Zwlekam się w czarpoju ok. 9.00 i biorę gorącą kąpiel. Zamierzam zmienić hotel; ponownie udaję się na poszukiwania. Przemierzam okolice Paharganj. Podobnie jak wczoraj - za 300 INR można mieć niezły pokoik z łazienką i TV - ja jednak upieram się przy niższej cenie. Dwie godziny krążę po okolicy aż w końcu wracam do centrum dzielnicy plecakowców i tuż przy Main Bazaar znajduję hotel "Hash" ze słonecznym i w miarę cichym pokoikiem z mini-łazienką i TV za 250 INR!. Do tego jest odległy od mojej poprzedniej noclegowni raptem o 3 min drogi. Przenoszę się momentalnie i idę odnaleźć knajpkę, w której 5 tygodni temu jadłem chicken-rice. I tym razem się nie zawiodłem. Dodatkowo zamawiam sałatkę i wodę mineralną płacąc za całość 100 INR.
W drodze powrotnej robię pierwsze zakupy podarunkowe. Kupuję dwie jedwabne apaszki (140 INR), naszyjnik (90 INR) i nieszczęsne kadzidełka za 150 INR!!! Albo zostałem skutecznie nabrany, albo sam źle zrozumiałem sprzedawcę płacąc mu trzykrotną cenę. Tak czy inaczej jestem do tyłu 100 INR, czyli różnicę między ceną mego pokoju, a ceną większości innych.
Wracam do pokoju i ucinam sobie godzinną drzemkę. Potem uzupełniam zaniedbany trochę ostatnio dziennik. Kolejny spacer wokół dzielnicy i kolejna porażka. Kupuję dwa zestawy herbaty po 150 INR, a w innym sklepie za większy pakiet płacę 120 INR. Na koniec stłukła mi się butelka wódki, którą miałem zabrać do domu. 300 INR strat w jeden dzień! Kupuję kurczaka tandoori i wracam do hotelu.