O dziwo droga zajmuje tylko pół godziny. Na dworcu autobusowym nie ma przechowalni bagażu. Decyduję się na motorikszowy round trip po Bundi za 200 INR. Mój driver wzbudza na tyle duże zaufanie, że podczas zwiedzania tutejszych atrakcji zostawiam w pojeździe cały podróżny dobytek. Na początek jedziemy do najatrakcyjniejszej z ponad 50 tutejszych budowli studziennych – Rani ki Baori. Jej wnętrze jest jednak zamknięte, a sama studnia nie jest nawet w dziesiątej części tak ozdobna jak te widziane rok temu w Gujaracie (Rani ki Vav, Adalaj Vav). Następny przystanek to letni pałac Sukh Nivas Mahal nad jeziorem Jait Sagar. Jego największą zaletą wydaje się ustronne położenie w uroczej okolicy.
Czas na gwóźdź programu: Twierdzę Taragarh wtopioną w zbocze wznoszącego się nad miastem wzgórza. Po drodze driver sam zatrzymuje się w jednym z wielu punktów widokowych skąd rozciąga się rewelacyjny widok na niebieskie miasto. To chyba najpiękniejszy widok od początku mojej podróży. Spędzam tu trochę czasu napawając się miejskim pejzażem. Na deser zostaje sama twierdza (60 INR + 50 INR aparat). Tutejszy pałac też bije wszystkie dotąd zwiedzone na łeb. Spacer jego korytarzami z licznymi tarasami i balkonami to istna łamigłówka, a jednocześnie uczta duchowa. Część z zachowanymi freskami ściennymi także powala. Bundi zasłużyło na najwyższą jak dotąd ocenę. Czas wracać na dworzec, choć zastanawiam się czy nie zostać tu na noc.