Kiepsko spałem. Tym razem obecność dworca źle wpływa na mój wypoczynek. Budzę się w środku nocy z atakiem kaszlu. Chyba jednak nie służy mi klimat Azji. Rok temu też miałem podobne problemy.
O 8.30 zaczynam nowy dzień. Chcę zobaczyć City Palace. Pod jego bramę dowozi mnie auto riksza (50 INR). Jeszcze tylko zakup biletu wstępu 100 INR + 50 INR aparat i jestem wewnątrz. Do obejrzenia są tu tylko dwie galerie: jedna z bronią używaną przez tutejszego Radżę, druga z jego trofeami myśliwskimi i zdjęciami w ważnymi gośćmi pałacu. Trochę niewiele jak na cenę za wstęp. Ale, ale. Po chwili okazuje się to dopiero przygrywką do większej całości. Ponieważ jestem dziś pierwszym gościem „pani klucznik” otwiera przede mną coraz to nowe drzwi prowadzące do ogólnodostępnej części pałacu. Teraz zaczyna mi się podobać. Przechodzę przez szereg amfiladowych sal na różnych kondygnacjach czując się jak właściciel tego przybytku prowadzony przez służbę. Ostatecznie docieram do sypialni ze srebrnym łożem. Teraz jestem usatysfakcjonowany.
Kończę wizytę w pałacu i łapię auto rikszę do drugiej atrakcji Koty: pałacu Jag Mandir z XVIII wieku na środku jeziora Kishore Sagar położonego w centrum miasta. Niestety żeby obejrzeć go z bliska nie ma o tej porze szans. Musi się zebrać odpowiednio duża grupa turystów, aby uruchomić łódź wycieczkową. Tą samą rikszą, którą tu przybyłem wracam do hotelu, zjadam thali (30 INR) i łapię busa do Bundi (22 INR).