Geoblog.pl    dagar    Podróże    BIRMA 2018 (+ Tajlandia)    "KOTY VS ŻYRAFY"
Zwiń mapę
2018
14
lut

"KOTY VS ŻYRAFY"

 
Birma
Birma, Nyaungshwe
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 11667 km
 
Przed zadeklarowaną wczoraj 8.30 jestem na przystani łódek. Po drodze miałem dwie propozycje rejsu za 17000, zatem spokojnie można wynająć łódź za jakieś 15 kawałków. Mój uśmiechnięty sternik macha z daleka. Po drodze zwijamy jeszcze po kumpla-pomocnika i płyniemy długim kanałem w kierunku jeziora. Dopiero dziś je zobaczyłem. O tej porze unoszą się jeszcze poranne mgły, więc trudno dostrzec odległe brzegi. Specyficzni rybacy rzecz jasna nie zawodzą, choć do tych prawdziwych łodzie się zbytnio nie zbliżają, co by nie płoszyć ryb.

Pierwszy punkt programu to pływające ogrody. Pomidorów nie widać - ponoć nie sezon na nie, ale są cukinie. Teraz wioski na wodzie. Miasta chyba bardziej, Szerokie kanały tworzą tu ulice ze skrzyżowaniami, są sklepy, szkoły, budynki urzędowe i świątynie. Nawet hotele na palach. Nieopatrznie zostaję zawieziony do manufaktury, gdzie wyrabia się przedmioty ze srebra. Nudno tu, a po wyjściu chłopaki dostają burę. Umawialiśmy się, że będzie to rejs bez komercji!

... ale panie z plemienia "kobiet żyraf" rzecz jasna chcę zobaczyć ... W Padaung Traditional Centre cztery z nich tkają jedwabne szale. Właścicielka namawia wprost do fotografowania, a skierowanie w ich stronę obiektywu skutkuje natychmiastowym przyjęciem odpowiedniej pozy. Cyrk ...? Zoo ...? Spadam stąd w podskokach.

Na szczęście teraz czas na In Thein - zdecydowany priorytet mojej wyprawy na jezioro. Świątynia położona jest w głębi lądu, a prowadzący doń kanał co jakiś czas przecinają tamy spiętrzające wodę. Rozpędzoną łódką trzeba trafić w wąską furkę pozostawioną w bambusowej konstrukcji. Chłopaki cumują do dzikiej przystani i muszę przejść przez wioskę ze śpiewającymi przedszkolakami, mostek nad rzeką, na której zbudowano betonową zaporę i skrótową ścieżkę prowadzącą do oficjalnego korytarza z licznymi stoiskami.

Kolejny szok przeżywam po wejściu na teren świątyni. Setki złotych stup otaczają najświętsze sacrum. Trudno zdecydować, który widok będzie stanowił lepsze ujęcie dla zdjęcia. Miejsce jest cool, ale zaczyna przybywać turystów. Mam wrażenie, że są tu sami Francuzi z teleobiektywami sięgającymi do kolan.

Załoga pyta czy czas na lunch. Niech będzie. Na jeziorze rybę wypada zjeść. Zamawiam takową z ryżem i warzywami. Najgorsza nie jest, ale kosztuje 6000 K.

Świątynia Phaung Daw Oo - najważniejsze sanktuarium jeziora - słynie z kilku figurek buddy, które ofiarnie oklejane przez wiernych płatkami złota w ciągu lat zatraciły swój pierwotny kształt zamieniając się w złote bałwanki.

Szczerze mówiąc niewiele jest tu destynacji do podziwiania. Kapitan przekonuje mnie do odwiedzin warsztatu tkackiego. Niech będzie. To akurat wg mnie ciekawe miejsce. Fajniej byłoby tylko, gdyby nie kręcąca się krok w krok „opiekunka klienta”, której zadaniem jest zaciekawienie gościa produktem, a potem nakłonienie go do shoppingu. W tej kwestii pozostaję nieugięty.

Kupuję tylko paczkę fajek na ganku i dostaję do degustacji tutejszą cygaretkę zwijaną w liście tytoniu. Mimo zapewnień ofiarodawcy – light to raczej nie jest. No, ale skoro już spróbowałeś to zobacz fabrykę papierosów – wszak jest tuż obok! Rzeczywiście jest blisko. Atrakcją jest tu wąchanie tytoniu z dodatkami banana, miodu i innych przypraw, a panie z tyłu siedzą i zawijają … w listki.

Zostaje już tylko klasztor skaczących kotów. Skoro nie ma dokąd – płyńmy tam! I tu lekkie zaskoczenie się wkrada. Bo o ile kotom ewidentnie nie chce się skakać, to sama budowla (choć niezbyt urokliwa) zdaje się być wyjątkowo klimatyczna. Wg mnie warto tu dla sennej atmosfery zajrzeć. Niestety atmosfera uśpiła moją czujność i w otępieniu kupuję t-shirt z birmańskim alfabetem za całe 5000 K! A to się babuleńka ucieszyła.

Wracając można z bliska zrobić fotkę „klasycznemu rybakowi z Inle” (czyt.: pozerowi żyjącemu z naciągania naiwnych turystów). Niestety skończył mi się aparat, ale mam cwaniaczka na filmie.

W Nyuangshwe rozliczam moją załogę, która (w ramach gratisu) doprowadza mnie jeszcze na dworzec lokalnych busików do Taunggyi. Zabieram plecak z Lady Princess i czekam ok. pół godziny na kurs. Koszt – 1000 K. Ławeczki twarde. Po godzinie serpentynowej wspinaczki na wysoką górę driver zatrzymuje się ostatecznie w jakimś zaułku miasta. Na pytanie o końcową stację przyprowadza dziewczynę mówiącą po angielsku. Ponoć dwie przecznice dalej jest mnóstwo hoteli. Niestety nie ma tu arabskich napisów, a z opresji wybawiają mnie piwkujący lokalesi. Hotel jest tuż za tobą, Sir! Obejrzyj się! Rzeczywiście stoję przed Saung Cherry Hotel. Oczywiście, że mają wolne jedynki … po 20 USD! Pytam czy coś tańszego w okolicy znajdę – cena spada do 15 USD, odwracam się na pięcie i wówczas pada błagalne pytanie o moją stawkę. Bardzo proszę: 10 dolców max. Bingo! Idę obejrzeć pokój. Wszystko na swoim miejscu. Czysto, łazienka, TV, lodówka, okno. WiFi działa przyzwoicie.

Jeden kłopot z głowy. Trza się nad dniem jutrzejszym zastanowić. Ruszam na miasto i okazuje się, że jest ono większe niż się spodziewałem. Mieszkam tuż przy głównej ulicy z mnóstwem sklepów, lokalnym targiem i wielkim centrum handlowym.
Zagaduje mnie młody koleś z motorem. Po chwili mam już umówiony transport na 9.00 rano do Kakku za 15000. Nawet się nie targuję. LP podaje ceny taxi od 40000. Podwózka do pobliskiego sklepu z piwem daje jednak pojęcie co mnie jutro czeka. Koleś lubi sobie depnąć.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (106)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
dagar
Darek Grabowski
zwiedził 7.5% świata (15 państw)
Zasoby: 334 wpisy334 16 komentarzy16 5669 zdjęć5669 3 pliki multimedialne3
 
Moje podróżewięcej
26.03.2023 - 06.04.2023
 
 
02.02.2018 - 09.03.2018